Wspomnienie dnia 10.2.2021 część pierwsza

1. Kurs tańca. Widziałem monstera a potem kopiowałem jego ruchy niczym zawodowa kopiarka do mówsów. Mówsy to ruchy w tańcu, Monster tańczył a ja robiłem wierne ksero starając podłapać styl i flow, przyswoić, użyć, wtopić się w niego. Nie jestem monsterem, nie tańczyłem od wieku lat kilku. Teraz mogę jedynie robić ksero z monstera, przywłaszczać jego ruchy, wyryć je twardym rylcem w zwojach mózgowia, by już zawsze ruszać się w ten luzacki sposób. Kosztował on mało energii- bycie na luzie tańcząc miało swoje ogromne zalety. Mnie nikt nie uczył tańczyć, sam się muszę uczyć kserując czyjeś ruchy, kogoś kto umie. Monster umiał, to pewne. Monster- bo typu się ubrał jak jakiś potwór, taki styl teraz zresztą panuje.

2. Starałem się dzisiaj nie przyćmić kobiet i "dać im mówić" także tańcząc. One tańczyły, a ja tylko kopiowałem ich zgrabne sarnie ruchy. Wcześniej tego dnia miałem rozmowę o podrywaniu z kumplem- że to kobiety chcą być tymi na których skupia się uwaga, które błyszczą w tłumie. Mężczyźni dla kobiet nie powinni być jaskrawsi od samych kobiet. Nie wiem, dzisiaj to mi ubiorem chyba nie wyszło. Miałem kolorowe dresy, a one jakieś mniej kolorowe.

Adam Fularz 
ciąg dalszy nastąpi

Komentarze