List wydawcy prasy do Pana Prezydenta RP: temat narciarski

Do Pana Prezydenta RP

list otwarty

dot. narciarstwa w Pana jurysdykcji

Szanowny Panie, 

Reklamuje się Pan w treściach public relations jako fan narciarstwa. Tą dyscyplina po polskiej stronie granicy - obumarła. Może i dobrze że tak się dzieje bo - z tego co oglądam- polskie przepisy prawne przewidują np. 15 lat więzienia za zachowanie jakie można spotkać ledwie kilka km od polskiej granicy. 

Sądzę że jest lepiej gdy zagraniczni turyści z nartami i deskami nie odwiedzają Polski bo mieliby problemy np. by kupić to co palą, a jeszcze ktoś wlepiłby 15 lat więzienia za zachowanie jakie można spotkać ledwie kilka km od polskiej granicy- gdzie jest ono tolerowane. 


Oto kilka prostych obserwacji: 

- w Czechach w dojeździe na stok narciarski dominują sieci skibusów. 80- 90 % osób w kurorcie gdzie jestem teraz- dociera w skibusie. Dzisiaj jechałem ściśnięty jak sardynki w puszce. W Polsce aby dostać się na stok trzeba zwykle w 99 % przypadków mieć swój własny samochód. W Szklarskiej Porębie kiedyś jeździł autobus na stok narciarski ale tylko raz dziennie, a nie kilka razy na godzinę jak po stronie czeskiej.  

- międzymiastowe nartostrady służyły mojemu koledze jako dojazd do pracy - jako że nie było porannego skibusa z jego chatki w lesie do miasta oddalonego jakieś 30- 40 km drogą, codziennie jeździł kolejką gondolową, przesiadał się na ratrakobus, jechał nartostradą do innej pętli ratrakobusu, i nartostradami dojeżdżał do hotelu gdzie prowadził zajęcia - szkołę narciarską.  Dzisiaj na nasze spotkanie też tak dojechał.

- w sklepie sportowym ustawiono mi wiązania snołbordowe do jazdy na switcha, czyli do jazdy tyłem (na desce umiem jeździć w obie strony, także tyłem). W Polsce w miastach w górach w ogóle nie ma tak dużych i profesjonalnych sklepów. Nie ma wykwalifikowanych pracowników takich sklepów. 

- ludność pali marihuanę na ulicach. Gdy szedłem wczoraj o 16.20 główną ulicą, kilka razy poczułem w różnych miejscach woń kanabisu. Owa 4.20 to pora od której prawo zwyczajowe pozwala palić blanty po całym dniu pracy.  

- z racji podobnych norm prawnych przyjeżdża tutaj zatrzęsienie Holendrów. W obu krajach toleruje się że dzieci, osoby niepełnoletnie publicznie palą marihuanę. Nikt na to nie reaguje. Jest to powszechne a osoby nieletnie nie kryją się. Holandia poszła dalej i od niedawna- dżointy są okej, natomiast papierosy już w ogóle nie. Tak mi tłumaczył te zmiany jeden Holender.

Zakazano tytoniu we wszelkich przestrzeniach zamkniętych, zabudowanych etc. Za samo położenie paczki tytoniu na stole w palarni marihuany- obsługa nas wyrzuci z lokalu. W Czechach nadal można mieszać marihuanę z tytoniem - a w Holandii tytoń jako dodatek do dżointa w palarni marihuany - jest prawnie zakazany.

W Polsce udzielenie marihuany nieletniemu jest zbrodnią obyczajową karaną aż 15 lat więzienia. W Koninie policjant zastrzelił nastolatka którego o tą zbrodnię obyczajową podejrzewał. 

Jak sądzę- polskie przepisy nie są przyjazne dla np. turystów z Holandii wobec czego połowa osób na stokach ledwie kilka km od polskiej granicy to Holendrzy. Obecnie w Holandii trwają ferie zimowe. Większość osób na stokach to osoby tej nacji- z powodu owych ferii. A jeszcze przed wojną pociąg z Amsterdamu dojeżdżał w sezonie do Karpacza po stronie polskiej. Teraz niderlandcy turyści wolą Czechy. 

Opr. Adam Fularz na podstawie obserwacji naocznej i wywiadów z Holendrami spotkanymi po czeskiej stronie granicy


--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl



--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl

Komentarze